31.03.2011

Moje Indie I

Postanowilam napisac o moim doswiadczaniu Indii. Jest wiele aspektow zarowni laczacych jak i dzielacych Indie i nasz piekny kraj.

Przestrzen i miasto
Styl stawiania budynkow rozni sie od naszego znaczaco - sa bardzo blisko siebie i poza ulicami nie ma za duzo przestrzeni. Takze zielen i drzewa dookola terenow mieszkalnych i na ulicach sa raczej rzadkoscia. Zamiast tego sa ogrody (cos na ksztalt naszych parkow), raczej niewielkie przestrzenie z krzewami, kwiatami i trawnikami. O porankach wiele osob przykodzi tak spacerowac, biegac, grac w badmingtona oraz uprawiac joge. Nieco mniej osbo przychodzi wieczorami. W niektorych ogrodach sa baseny - tak ze w gorace dni (ktorych jest teraz coraz wiecej) z niesamowita przyjemnoscia mozna zanurzyc sie w chlodnej wodzie. Jeden z ogrodow w Barodzie nazywany jest ogrodem kochankow - przychodza tam pary (glownie po zmroku), zeby moc sie poprzytulac i calowac - tego typu rzeczy nie sa dozwolone w Indiach - nawet trzymanie sie za rece jest raczej nie na miejscu. Podobno sa ludzie, ktorzy chodza do tego ogrodu, robia parom zdjecia i zadaja pieniedzy, zeby nie pokazac zdjec rodzicom - trudna sprawa zwlaszcza dla dziewczyny.
Wiekszosc budynkow jest pomalowana na bialo lub inny jasny kolor. Pomimo faktu, ze nie ma zbyt duzo zieleni bardzo lubie siedziec na dachu lub obserwowac miasto z wysokiego pietra. Ma to swoj urok patrzec na morze bialych domow. Ponadto budynki sa stawiane, z jednej strony tak zeby miec duzo przestrzeni na wolnym powietrzu, a z drugiej czesci mieszkalne sa raczej odgrodzone - drzwi, male przyciemnione okna - wszystko w celu ochrony przed nadmiernym sloncem.
To co lubie tu najbardziej to to, ze dachy sa przeksztalcone w olbrzymie tarasy. Wieksze imprezy wlasnie tam sie odbywaja. Jest cudowna sprawa, ze mozna wyjsc wieczorem na dach i obserwowac niebo - bardzo czystw i pelne gwiazd. Jako, ze mieszkam w poblizu lotniska, wieczorami tuz kolo mojego domu widac startujace samoloty. Ponadto w zasadzie przez caly czas Hindusi znajduja powod do swietowania, w zwiazku z czym bardzo dobrze widac fajerwerki puszczane niemal kazdego dnia gdzies w miescie.

Ulice
O ruchu ulicznym pisalam juz wielokrotnie i choc mieszkam tu juz 3 miesiac wciaz wiele rzeczy zadziwia mnie i nie moge zrozumiec jak mozna az tak nie miec zadnych zasad, a mimo to funkcjonowac caalkiem niezle. Na poczatku (a nawet teraz czasami) Hindusi mieli ze mnie niezly ubaw podczas jazdy na motorze. Po pierwsze kurczowe trzymanie sie osoby prowadzacej, a w sytuacjach trudniejszych (przynajmniej dla mnie) lub przy zbyt szybkiej jezdzie dodatkowo wbijanie paznokci (teraz jestem juz przyzwyczajona do specyfiki ruchu ulicznego wiec moi kierowcy sa bezpieczni :)). Wciaz jednak uwazam za stosowne informowanie o innych pojazdach na drodze, oraz oznajmianie o mozliwych niebezpieczenstwach :)
Ciekawym i niezwykla irytujacym nawykiem Hindusow jest pytanie "co sie stalo?" za kazdym razem kiedy wlasnie wyszlismy z trudniejszej sytuacji (np. ledwo uniknelismy zderzenia, lub zbyt szybko wjechalismy na zwalniacz ruchu - hopke). Przeciez jest oczywiste co sie stalo wiec czemu sie o to pytaja!!!
Nie przestaje mnie zadziwiac niezwykla bezczelnosc Hindusow - no bo jak mozna jadac pod prad jeszcze trabic :) Jest to niesamowite. Dzisiaj, na przyklad, samochod wyprzedzajacy na trzeciegi (z naprzeciwka jada motory) omal mnie nie potracil a i tak smial zatrabic NA MNIE!!! Caly zwyczaj trabienia jest niezwykle irytujacy.
Prawo jazdy - ok 50% jezdzacych go nie posiada (*prosze nie traktowac tego jako oficjalnej statystyki - na podstawie moich znajomych). Na pytanie czy zrobienie prawka jest trudne, jeden z Hindusow odpowiedzial "zalezy ile masz pieniedzy" - raczej norma jest kupowanie prawka. Ponadto wiele pojazdow wszelkiego rodzaju nie posiada lusterek na bokach. To jest przede wszystkim powodem naduzywania klaksonu - w ten sposob oznajmiaja sobie ze jeden pojazd jest w poblizu lub wyprzedza drugi - choc jest dla mnie niezrozumialym, czemu nie zaczac uzywac lusterek i zmniejszyc halas...
Kolejnym 'zwyczajem' jest wyrzucanie smieci pod nogi - stad na ulicach jest ich pelno. Inna sprawa jest ze naprawde trudno znalezc kosz na smieci - jesli juz to w poblizu sklepow mozna na taki sie natknac ale z regoly ich po prostu nie ma. Na poczatku byl to dla mnie ogromny problem - wyrzucenie czegokkolwiek na ulice i nawet teraz szukam kupek smieci i sie dorzucam. Duza pomoca w sprzataniu miasta sa biedni ludzie, ktorzy zbieraja puszki i papier, a takze... krowy, ktore jedza WSZYSTKO - doslownie :)

Praca
Podejscie Hindusow do pracy jestzuelnie inne niz w Euopie, o czym niektorzy z was mieli okazje sie przekonac :) I choc jest to wyjatkowo frustrujace w Anglii - gdzie jeden (lub kilku) ludzi sie opieprza a raszta za nich pracuje, tak tutaj jest to bardzo komfortowe. Na poczatku mojego pobytu tutaj zaytalam Nishala (mojego kolegi z pracy) czy lubi ta prace. Odpowiedzial tak, nie ma duzo stresu. Zatem jest to jedna z istotnych wartosci pracy - robic tak zeby sie nie przepracowac :). Z drugiej strony Hindusi pracuja bardzo duzo (moze dlatego ze mniej efektywnie). Normalnym jest praca 9, 10 godzin w ciagu dnia 6 dni w tygodniu. A czasami maja dwie prace... Slusznym jest wiec przekonanie pracodawcow o potrzebie pilnowania pracownikow.
Ciekawa sprawa, ze nie ma tu az tak bardzo ekonomicznego podejscia jak w Europie. Pewnego dnia przez caly dzien nie bylo internetu a (przynajmniej u mnie w pokoju - 8 osob) jest on niezbedny do wykonywanej pracy, mimo to przez caly dzien siedzielismy w biurze nie robiac nic i nikt z szefostwa nie wpadl na pomysl zeby wyslac nas do domu (oszczednosc na pensji i elektrycznosci). Okej, jest prawda, ze nie wioedzielismy kiedy i czy internet zostanie wlaczony, ale innego dnia nie bylo pradu przez pol dnia i z rana zostalam poinformowana, ze wlacza go o 14 - no i w tej sytuacji juz zupelnie nie rozumiem dlaczego wola miec ludzi na miejscu, ktorzy nic nie robia...

Sport
Narodowym i uwielbianym sportem jest krykiet. Akurat jestem na biezaco, gdyz odbywaja sie mistrzostwa swiata w krykiecie. Wczoraj (30.03) byly polfinaly - Indie wygraly z Pakistanem. Mozecie sobie wyobrazic radosc jak byla wczoraj na ulicach :) W sobote jest final Indie vs Sri Lanka. Wtedy to dopiero bedzie sie dzialo :)
Troche o krykiecie - nie bede pisac o regolach - jak ktos jest zainteresowany wujek google czeka. Otoz mecz krykieta trwa okolo 8 godzin!!! Wczorajszy trwal 8.5. Jest nieco podobny do amerykanskiego baseball'a. Ludzie naprawde maja bzika na punkcie tego spotru. Wczoraj  dowiedzialam sie ze jeden z najlepszych zawodnikow indyjskich ma swiatynie swojego imienia! Czasami buduja nowe - dla niego, a czasami wieszaja jego zdjecie czy poster na scianie swiatyni - bylo to dla mnie szokiem.
Ponadto nie moglam sie nadziwic, ze w zasadzie kazdy zawodnik przed rzutem (pilka jest taka jak w baseball'u) posiera pilka o jajka :) Nie wiem czy to ma przyniesc szczescie czy tez jest jakies logiczne uzasadnienie, ale wyglada to (przynajmniej dla mnie komicznie - przypomina pocieranie kosci w rekach  i chuchanie na nie przed rzuceniem :)).
Trzymajcie kciuki za Indie w sobote :)
Ciag dalszy nastapi...

28.03.2011

Holi 19 i 20.03


Holi – swieto radosci i wiosny dla Hindusow. Upamietnia dla nich legendarne spalenie pani demon (nie moge dojsc do zenskiej formy tego slowa, chyba go nie ma – co kochane Panie jest znaczace J) o imieniu Holika. Otoz Holika byla zupelnie niepalna i podstepem probowala zgladzic za pomoca ogniagorliwego czciceila Wisznu (jednego z glownych bogow w Hinduizimie). Na wspomnienie tego wydarzenia w sobote byly palone olbrzymie ogniska ze specjalnego drewna - ktore bylo suszone juz kilka tygodni wczesniej. Pierwszy dzien, oprocz ceremonii religijnych (w ktorych udzialu nie bralam) oraz palenia ognisk wieczorem, nie dostarcza tak wielu atrakcji jak dzien drugi, nazywany tez Dhulheti. Wtedy wlasnie ludzie 'koloruja sie wzajemnie, intensywnie barwionym proszkiem oraz kolorowa woda - z reguly po prostu mieszanka proszku i wody.





Ciekawym jest, ze u nas pali sie Marzanne na dzien wiosny i tu tez tradycyjnie pali sie ogniska - wprawdzie bez symbolicznego wrzucania postaci do niego, ale wciaz w pamieci pozostaje historia kryjaca sie za tym rytualem :)


Dla mnie sobotnie Holi bylo raczej w stylu europejskim - sotkalismy sie ze znajomymi na impezie. W Iniach takie spotkania maja dodatkowy urok poniewaz bawilismy sie na dachu w domu jednej z kolezanek. Dla mnie ten dzien mial dodatkowa atrakcje bo uwaga, uwaga... prowadzilam skuter po indyjskiej ulicy!!! Nie wiem jak wielu z Was zdaje sobie sprawe jak to tu wyglada. Otoz ulice sa zapchane, glownie motorami, skuterami i rikszami. Kazdy porusza sie w dowolnie wybranym kierunku, niekoniecznie zgodnie z kierunkiem ruchu (ja tez...), wszyscy trabia (ja z ekscytacji oraz z braku wiedzy gdzie znalezc trabiszon uzywalam mojego pieknego glosu w celu oznajmienia innym na drodze, ze tez tam jestem :) A jak do tego doszlo. Spotkalismy sie w czworke (przed impreza) KK, Ankur, Atri i ja (bedaca pasazerem na skuterze KK'a). Po czym okazalo sie, ze Ankur mial wziac glosniki, ale tego nie zrobil - a impreza bez glosnikow jest co najmniej srednia, wiec po chwili rozmowy on i KK zdecydowali ze pojada razem wziac te glosniki (ja oczywiscie nic nie zrozumialam z ich rozmowy). KK: Wiesz jak prowadzic skuter; ja: tak (bo jakies 8 lat temu raz prowadzilam w Polsce i pamietam ze bylo to latwe); KK: To wez moj i jedzcie; ja: CO??? Dajsze mi swoj skuter i chcesz zebym prowadzila TUTAJ?, KK: Tak; ja: a co jak cos sie stanie lub go zepsuje? KK: Nie rob tego. I pojechali :) Takze przezywszy jezdzenie w Indiach moge juz prowadzic wszedzie - gorszych warunkow juz nie znajde :) A tak wogole to musze Wam powiedziec, ze drogi w Indiach sa porownywalne do tych w Polsce wiec przynajmniej to nie bylo zaskoczeniem :)

Nastepnego dnia rano obudzil mnie telefon - Nishal (kolega z pracy) dzwonil z pytaniem czy ide z nimi obchodzic Holi. Ja wymruczalam cos, nie wiedzac jaka decyjze podjac, bo poprzedniego dnia zostalam zaproszona tez na inna impreze. Wiec pol godziny pozniej 5 facetow z mojej pracy pojawilo sie u mych drzwi, cali juz kolorowi i wyciagaja mnie na dwor. Takze po 15 minutach niewiele sie roznilam od nich w kwestii ilosci pylu na twarzy, we wlosach, na ubraniu, itd. Specjalnie na Holi kupilam sobie biala kurte (tradycyjna indyjska bluzka dluga az do kolan); mialam tylko problem z wyborem dolu - bo wiedzialam ze po wszystkim ubrania juz sa do wyrzucenia, wiec w koncu wystapilam w spodniach od pizamy i wyzej wspomnianej kurcie, co razem tworzylo dosc ciekawa kompozycje. Na szczescie nie bylam jedyna wygladajaca 'ciekawie' osoba :), a po chwili juz trudno bylo powiedziec co mam na sobie wiec wybor okazal sie nie najgorszy :)
Spedzilismy okolo 2 godzin jezdzac po miescie i spotykajac innych znajomych, z ktorych kazdego trzeba bylo pokolorowac. Zabawa wysmienita - polecam jak najbardziej :)

Gdy wrocilam do domu, spotkalam wlasciciela mieszkania i jego rodzine. Ci to dopiero mieli Holi. My uzywalismy kolorowego proszku, ktory generalnie nie jest tak trudno zmyc, ale oni zastolowali cos na ksztalt farby - co mozna zmyc benzyna lub poczekac kilka tygodni az samo zejdzie i byli tym wysmarowani w calosci, niektorzy mieli nawet fioletowe zeby. Po dopelnieniu rytualu i zyskaniuem kilku nowych kolorow na sobie poszlam na gore i stwierdzilam ze trzeba zadzwonic do rodzicow i pokazac w jakim jestem stanie :) Co tez uczynilam. I tu musze powiedziec ze internet w domu jest bardzo slaby, takze glos dochodzi pozniej a obraz jest nieco zamazany i przychodzi jeszcze pozniej. Zatem powiedzialam rodzicom, ze musza mnie zobaczyc, ale obrazu jeszcze nie mieli, a gdy sie pojawil byl zamazany i moj tatus kochany (chcac prawdopodobnie dostrzec co tak chcialam im pokazac) zapytal - Masz nowa fryzure??? :D

15.03.2011

Zdjecia z Mount Abu

Kilka zdjec sprzed wyjscia :)







A tu juz na miejscu choc po okolo godzinie juz zdjec nie pstrykalismy :)

















Zdjecia z dnia drugiego dostepne na facebooku :)


11.03.2011

Śiwaratri 02.03.2011


W srode (02.03) w tym roku bylo obchodzone Śiwaratri - swieto ku czci jednego z najwazniejszych hinduistycznych bogow, Siwy. Juz na dlugo wczesniej rozne osoby opowiadaly o tym, wiec bylam wielce ciekawa. Zostalam zaproszona na wspolne obchody (w czym w rodzaju swiatyni - co jednak swiatynia nie bylo). Zatem obudzialm sie o 6.30 (co jest wyjatkowym poswieceniem z mojej strony - a dodatkowo po wycieczce weekendowej nie mialam za bardzo czasu odespac).Miejsce, na ktore przyjechalam okazalo sie byc duza sala z ustawionymi na podlodze miejscami do siedzenia. Przy kazdym takim miejscu mogly usiacs 4 osoby, a posrodku bulo jedno duze metalowe naczynie i 4 mniejsze, 4 przedmioty wygladajace jak dziwne miniaturowe lyzeczki, a takze 2 wysuszone, krowie.... kupy.






Na poczatku prowadzacy calosc imprezy wprowadzil zebranych w glebszy stan swiadomosci, poprzez medytacje i intonacje odpowiednich mantr. Nastepnie zaczela sie wlasciwa czesc ceremonii, tzn. krowie placki nalezalo pokruszyc do duzego naczynia (do malych kazdy dostal porcje tluszczu - chyba zwierzecego), skropic odpowiednia iloscia tluszczy, a nastepnie podpalic. Przebieg calosci jest dosc monotonny, bo od ok 8 do 13 siedzac wokol palacych sie "oltarzykow" powtarza sie dosc krotkie (1- lub2- min.) zdanie/modlitwe/mantre - nie jestem pewna bo nie wiem co to oznaczalo - i na jedno slowo dodaje sie tluszczu do ognia i tak przez caly czas. Mysle jednak, ze ta monotonia jest zaleta i dzieki niej mozna uspokoic umysl, moze zejsc na glebsze poziomy swiadomosci. Ja niestety nie doswiadczylam tej energii - moze dlatego ze o 9 musialam wracac, zeby pojsc do pracy, a moze dlatego ze bylo mi wyjatkowo niewygodnie i nie moglam usiedziec w jednej pozycji... trudno powiedziec.










Jako, ze pracuje w przywatnej firmie, mimo iz swieto jest duze, to nie mielismy wolnego. Za to skonczylismy godzine wczesniej niz zwykle :) W pracy umowilam sie z Hirenem (kolega z pracy), ze zabierze mnie wieczorem do Starego Miasta, gdzie znajduje sie jezioro z olbrzymim posagiem Siwy na srordku, wieczorami oswietlanym przez roznokolorowe swiatla. Od razu sie przyznam, ze zapomnialam aparatu, ale na swoja obrone mam to, ze moge pojechac innym wieczorem i zrobic zdjecia ;)

No tak, zapomnialam powiedziec, ze Śiwaratri to jedyny dzien w roku, kiedy mozna legalnie sprzedawac i kupic tradycyjny napoj bhang, zwiazany z tym swietem. Jest to napoj czarodziejski, pyszny w smaku, z domieszka zenskich czesci kwiatow i lisci konopii. Oczywiscie postawilam sobie za punkt honoru zeby wyprobowac specyfik - w koncu jak mozna byc w Indiach, podczas Śiwaratri i nie sprobowac? :) Zatem z pewnym lekiem (bo wtedy jeszcze nie wiedzialam co sie tam znajduje - z tego co Hindusi mi tlumaczyli zrozumialam, ze jest to substancja psychoaktywna, ale jaka i co robi, tego juz sie nie dowiedzialam) wypilam szklanke napoju (ktory jest robiony z mleka, migdalow oraz konopii). Okazal sie byc pyszny, ale na pytanie czy chce nastepna szkalnke powiedzialam, ze pozniej, aby sprawdzic co sie bedzie dzialo. Otoz nie dzialo sie nic. Zatem po ok. godzinnej wycieczce motorem po miescie, zaproponowalam kolejny bhang. Jadac zauwazylam znajomych Jordanczykow, wiec w rezultacie razem zatrzymalismy sie przy budce i zamowilismy tym razem bardzo mocny ghang. Wyobrazcie sobie, ze Anas (jeden z Jordanczykow), bedac tu przez 3 lata - nigdy nie slyszal ani nie probowal bhangu. Tak sobie stalismy, palilismy i czekalismy na efekty, ktorych wciaz nie bylo (sprzedawca powiedzial ze w ciagu pol godz. powinny juz byc). W rezultacie tego czekania wypilismy po 3 mocne szklanki (ja i Anas). Poniewaz sprzedawca nie mial juz wiecej oraz bylo juz po 23 (a tu o tej porze jest nielegalne miec otwarty sklep, czy cokolwiek innego), zebralismy sie i Hiren odwiozl mnie do domu. Zaproponowalam karty bo nie chcialam isc spac, zanim dranstwo nie zacznie dzialac. Zadzwonil Ankur czy moze wpasc, wiec w rezultacie poszlam spac po 2 wciaz nie bedac na haju :(
Za to w nocy... zwykle pojscie do toalety okazalo sie byc niesamowycie problematyczne i sciany byly niezwykle uzyteczne do chodzenia prosto. Tak naprawde to to wszystko bylo nie fair. Rano wstalam z tak potwornym kacem, ze nie macie pojecia - a przypominam ze cierpialam ewidentnie na darmo, bo zero fazy :(. Nie poszlam do pracy i przespalam caly dzien. Wieczorem zadzwonil Anas z pytaniem co u mnie i czy zyje, bo u niego ciezko. Okazalo sie ze przezyl napad smiechu trwajacy ok 2 godz, a pozniej nie byl w stanie sie ruszac... Takze wychodzi na to, ze THC nie dziala tylko na mnie, dlatego wole zwykly, poczciwy alkohol :)

8.03.2011

Wycieczka do Mount Abu


Na wyjazd do Mount Abu zdecydowalam sie w ciagu pol godziny – w koncu ile czasu mozna spedzic w jednym miejscu, zwlaszcza ze w Barodzie nie ma zbyt duzo opcji rozrywkowych. Wiec gdy Tusha zadzwonila w piatek czy chce jechac na impreze, zgodzilam sie niemal natychmiast. Mielismy wyruszyc w sobote z rana (ktore w rezultacie okazalo sie byc 13 :) - ale juz jestem przyzwyczajona :)), autobusem do Ahmedabadu (ktory okazal sie byc samochodem – nie mialam nic przeciwkoJ). Grupa z ktora wyruszylam skaldala sie z 6 osob. Ja znalam jedynie Tushe (dziewczyna z ktora pracowalam). Towarzystwo okazalo sie byc bardzo zabawne. Kierowca z kolei byl hardcorem nawet na warunki indyjskie. A z tylu nie ma pasow :( wiec jechalam z sercem na ramieniu, zwlaszcza podczas wielkiego korku w Ahmedabadzie, gdy nasz kierowca (zdecydowanie nie lubiacy uzywac hamulca) zaczal poruszac sie po chodnikach i poboczach, co chwile hamujac ostro ze wzgledu na wylaniajace sie przeszkody. Bylam w szoku, ale faktycznie przejechalismy okolo 2-kilometrowy korek w zasadzie sie nie zatrzymujac.

W Ahmedabadzie zmienilismy samochod na wiekszy (bo do tej pory jechalismy w 6 osob w malym 5-osobowym autku) i wyruszylismy :). W Indiach odleglosci sa duzo wieksze niz w Polsce wiec ta wyprawa do pobliskiego Mount Abu zajela nam, bagatela 7h. Gdy dojechalismy na miejsce zaczelo sie poszukiwanie hotelu. Ku mojemu finansowemu przerazeniu pierwsze miejsce, do ktorego sie udalismy, bylo najdrozszym i najbardziej ekskluzywnym hotelem w okolicy. Wygladalo zachwycajaco, jak palac z bajki Disney’a. Jednak znajomy naszego kierowcy i jednoczesnie organizatora calej wypray okoazal sie niedostepny, co poskutkowalo niedostepnoscia znizki na pokoje. Nie przeszkodzilo to jednak w znalezieniu innego ekskluzywnego miejsca. Otoz hotel, w ktorym w rezyltacie sie zatrzymalismy byl kiedys przeznaczony tylko dla rodziny krolewskiej i do dzisiaj jest dostepny tylko dla specjalnych gosci :). Mialo to swoj urok :).

Po “krotkich” przygotowaniach do imprezy i wypiciu butelki wiskey (bylismy w Rajastanie, gdzie alkohol jest ogolnie dostepny), wyruszylismy na impreze. Nie bylo to jednak zwykle przyjecie, ale prywatna, nielegalna impreza organizowana w gorach. Do tego stopnia prywatna, ze nie znalismy nawet adresu, musielismy zadzwonic pod podany numer telefonu, po czympojawic sie w wyznaczonym miejscu, gdzie podjechal bialy samochod, ktory poprowadzil nas na miejsce. Wszystko to bylo niesmowicie klimatyczne – czulam sie jak w amerykanskim filmie :). Musze przyznac ze Hindusi maja rozmach w urzadzaniu tego typu “wydarzen kulturalnych”. Przygotowane wszystko bylo z duza starannoscia i przepychem. Sciezka prowadzaca do bramki podswietlona czarwonymi swiatlami, scaly dookola jasnym fioletowym swiatlem – co tworzylo “kosmiczna” atmosfere. Po przejsciu przez bramke, weszlismy na teren z namioami po jednej stronie, DJ-em po drugiej i barem posrodku. Do namiotow mozna bylo zamowic szisze, a takze innego rodzaju uzywki, ktorych nie chcialam probowac.

Na miejsce dotarlismy o 12 w nocy. Po 2 miesiacach postu od zabawy w klubach moje pierwsze kroki byly w kierunku parkietu. Bawilam sie swietnie. W miedzyczasie poszlismy na krotki spacer krajo- i miesco- znawczy. NIestety Hinusi upili sie bardzo szybko.

Od innego Hindusa dowiedzialam sie ze tu maja zupelnie inny styl picia niz u nas. W Polsce i w Europie alcohol pelni glownie funkcje spoleczna, pije sie go zeby sie rozluznic, miec lepszy humor, lepiej sie dogadywac z innymi, itd., przy czym w wypadku przesadzenia lub zbytniego rozluznaiania sie upijamy :) W Indiach ludzie pija po to zeby sie upic! Tu aklohol postrzegany jest jako zlo, wiec nie ma funkcji spolecznej. Gdy idziesz w gosci nikt nie postawi flaszki na stole, raczej Hinus umowi sie ze znajomymi na wspolne picie – czyli spotkanie, podczas ktorego w zasadzie nie potrzebuja niczego (muzyki, kart, dobrego towarzystwa…) oprocz butelki czy kilku wiskey.

Zatem juz ok 2 osoby, z ktorymi przyjechalam byli zalani w trupa – dla mnie impreza sie dopiero rozkrecala. Trzymajac w ramionach Tushe, ktora wiecej czasu na parkiecie spedzala lezac niz tanczac, poszlam usiasc z nia. Najwiekszym problemem bylo utrzymanie jej w ryzach bo byla agresywna w stosunku do wszystkich z wyjatkiem mnie. Generalnie po kilkunastu minutach zaladowalismy wszystkich do samochodu i z kilkoma przystankami po drodze zajechalismy do hotelu.

Kolejny dzien zaczal sie dla mnie w okolicach poludnia. Pierwsze kilka godzin spedzilismy w hotelu i pieknym ogrodzie pijac indyjski chai (dla niewtajemniczonych – herbata) i czakajac  na zamowiony lunch. Miejsce wygladalo cudownie – doskonale na leniwe niedzielne popoludnie po imprezie :)

Wyruszylismy nad jezioro, gdzie w planie mielismy rejs lodka, jednak okazalo sie ze trzeba na nia dosc dlugo czekac ze wzgledu na kolejke, wiec w ramach rekompensaty wybralismy sie w gory na sunset point (nie bardzo moge znalezc polski odpowiednik – wiec dla mamuni tlumacze: punkt do ogladania zachodu slonca :)). Wprawdzie bylismy tam jeszcze dlugo przed zachodem ale widoki i tak byly niesamowite, co mozecie obejrzec na zdjeciach :)

Zeby dotrzec do tego punktu sa 3 mozliwosci: wlasne nogi, wynajecie konia, oraz niewielki wozek pchany przez osobe lub osoby zajmujace sie tym. Nie zrozumiem hindusow, dla ktorych trasa 10- lub 15- minutowa jest problematyczna i nie jest rozwazana w kategoriach isc czy jechac, ale czym jechac. Jkao ze wykorzystywanie koni w tego typu miejscach budzi we mnie wstret ja i Tusha wybralysmy wozek. Przezycie okropne, czulam sie koszmarnie bedac pchana pod gore przez staruszka, staruszke i dziecko. I choc zdawalam sobie sprawe ze na tym zarabiaja, to i tak moje poczucie winy bylo wprost proporcjonalne do stromizny. Takze droge powrotna pokonalam pieszo.

Wieczorem wyruszylismy w droge powrotna, ktora zajela nam ok 8 godzin, takze w domu bylam o 2 i z radoscia zobaczylam ze moja jaszczurka znow wprowadzila mi sie do pokoju. Jest to specjalna jaszczurka, ktorej towarzystwo jest dla mnie powodem do olbrzymiej radosci, gdyz poczciwina zywi sie bestiami chcacymi wyssac ze mnie wszytko! Jedynym moim zmartwieniem jest to ze po mojej wprowadzce chyba sie wyniosla :(, czego oczywiscie nie rozumiem, przeciez jestem dobrym wspollokatorem… ;)

Zdjecia wrzuce w innym poscie - bo nie "chca" sie zaladowac...

Przeprowadzka

Z racji niedostepnosci poprzedniego bloga - zakladam nowego. Takze radosci z czytania :)